Administrator (Volturi)
|
|
Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: z książki. Płeć: Wampirzyca
|
|
Znana i raczej lubiana stacja MTV, co rusz kręciła się na planie Zmierzchu, zadręczając nas plotkami, wywiadami z aktorami, materiałami za kulis... ale pierwsze co zrobili zanim zaczęli męczyć ekipę Hardwicke, postanowili przepytać autorkę sagi na temat tego co ona sama myśli o swojej popularności i trwających pracach nad ekranizacją jej absolutnie niezwykłego dzieła.
MTV: Jak wytłumaczysz popularność Zmierzchu?
Stephenie Meyer: Nie wiem, trudno mi na to odpowiedzieć, bo dla mnie to absolutna tajemnica. Czytałam mnóstwo książek, część z nich jest bardzo popularna, są też inne i myślę dlaczego ludzie nie czytają tej książki?!. To niesamowite. Napisałam Zmierzch dla siebie. To dokładnie to co chciałabym czytać, więc mam świra na punkcie tego.
MTV: Widzieliśmy wszystkich - od nastolatków do 40, 50-latków kochających Zmierzch. Dlaczego próbujesz skierować to czy inne książki do młodych dorosłych?
S.M.: Cóż, mam specyficznych czytelników, na przykład matka trojga dzieci w wieku 29 lat. Nikt nie był zobowiązany do czytania tego oprócz mnie, i gdybym wiedziała, że ktoś poza mną to przeczyta, nigdy bym tego nie skończyła. Byłabym pod zbyt dużą presją.
MTV: Hollywood ma długą historię ignorowania autorów podczas kręcenia filmów. Co ty zrobisz, by tak z tobą nie postąpiono?
S.M.: To była bardzo przyjemna wymiana pomiędzy mną a twórcami filmu od początku, co nie jest zbyt typowe. Oni bardzo interesowali się moimi pomysłami i nie chcieli nikogo deptać po nogach. Nie wiem jak zrobić film. Nie chciałam popsuć, więc pozwoliłam im dojść do siebie, a oni tak zrobili. Odesłałam im skrypt filmu z czerwonymi znaczkami dookoła wszystkiego z napisami takimi jak Czy Bella mogłaby to powiedzieć tak, a nie tak? albo Czy to by brzmiało bardziej jak ona?, a nie jak Ta cała scena musi wylecieć, bo miało to bardzo dobry kształt od początku. Myślę że wzięli pod uwagę 90% tego, co im powiedziałam.
MTV: I jak fani wiedzą, dałaś twórcom filmu świętą listę o wampirach, w której nie mogli zrobić żadnych zmian.
S.M.: Tak. Wampiry maja pewne podstawy i muszą je mieć. Żadnych trumien, kłów, i muszą świecić w świetle. Bohaterowie muszą istnieć w ich formach, imionach, nie mogą zabić nikogo, kto nie ginie w książce. Tylko takie rzeczy, które są po prostu podstawą opowieści.
MTV: Czy ty i reżyserka Catherine Hardwicke po prostu to zrobiłyście, czy były jakieś podejścia?
S.M.: Catherine jest fantastyczna. Pierwszy raz, gdy zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać, byłam zaskoczona, bo wiedziałam że ta osoba jest odpowiedzialna za kształt filmu, a jeśli ta osoba miała inną wizję, to tak będzie. Nadawałyśmy na tych samych falach od początku, dbała o rzeczy, o które się martwiłam. To byłoby tak: Hej, Catherine, o garderobie - martwię się, że to idzie w kierunku skóry i włochatości,a ona Nie, już rozmawiałam z garderobianą i to było tak, jak chciałam. Była super, bo złapała to w ten sam sposób, jak ja. Teraz jesteśmy jak para kumpli. Jest świetną osobą, żeby gdzieś z nią wyjść.
MTV: Czy któraś gwiazda miała inne pomysły od twoich?
S.M.: Niektóre. Z Robertem (Pattinsonem) siedliśmy, by porozmawiać o Edwardzie jeszcze przed kręceniem filmu. To nie była kłótnia, ale nie zgadzaliśmy się co do jego charakteru. Ja mówiłam To jest właśnie tak, a on Nie, to idzie w ten sposób. To było całkiem śmieszne - jesteśmy tu, kłócąc się o fikcyjną postać. teraz, w filmie, zrobił to, co chciał zrobić, a ja wymodelowałam to tak, jak ja chciałam.
MTV: Jak to było, zobaczyć film po raz pierwszy i zobaczyć swoją książkę ożywioną?
S.M.: Cóż, trochę się bałam, bo co by było, gdyby był okropny? Byłam gotowa na to, że będzie do kitu, oglądałam przez palce. Miałam swój notes, bo wszystko to było trochę szorstkie, a ja miałam im dać wskazówki, co bym zmieniła. Po paru minutach masz déjà vu, więc kiedy film się skończył i producent powiedział OK, daj mi swoje notatki, potrzebowałam minuty. Byłam przytłoczona, musiałam dostać moment na pomyślenie, bo było dużo do zrozumienia. Dużo scen było tak, jak je sobie wyobrażałam. Był trochę przerażający, ale i cudowny.
MTV: Napisałabyś kiedyś scenariusz filmowy?
S.M.: Nie sądzę że mogłabym to zrobić dopóki Hollywood nie jest gotowy na 14-godzinne doświadczenie. (śmiech) Próbowałam raz napisać krótką historię, była straszna. Nie myślę krótko, muszę odkryć każdy najdrobniejszy detal. Naprawdę podziwiam ludzi, którzy potrafią zrobić to krótko a i tak zawrzeć szczegóły, ale po prostu nie mam do tego talentu. Nie mogę sobie wyobrazić robienia tego, choć moje pomysły zawsze są wizualne. Musiałabym współpracować z kimś, kto wie, jak się to robi.
MTV: Wiemy, że odwiedzałaś plan parę razy. Czułaś się jak w pracy, czy było to przyjemne?
S.M.: Cóż, to była jedna z najlepszych rzeczy, która mnie spotkała przez zgodę na zrobienie filmu, bo byłam w połowie mojej kariery. Miałam dwie promocje książek w całym kraju, całe to wariactwo, a film to była zabawa. Okazało się to być fascynujące dla mnie. Raz był ze mną brat przez dwa dni, wiedziałam, że strasznie się nudził na planie (Och, jak oni mogą mówić tą samą linijkę 16 razy?!), a ja byłam z ludźmi, dla mnie gdy Anna Kendrick dawała małą zmianę, na przykład dodała ruch brwią, te niuanse były dla mnie fascynujące, być może dlatego, że postacie są moje. Nie wiem czy tak samo byłoby z innym filmem, ale patrzyłam na monitor i cały czas mówiłam och, uwielbiam to!, byłam po prostu strasznie podekscytowana.
Ostatnio zmieniony przez Courage dnia Wto 9:06, 17 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|